Translate

piątek, 24 maja 2013

Rozdział I


   -Christopher!!!!- donośny głos rozszedł się po pokoju chłopaka. Brunet podniósł się cal od poduszki i zmęczony ponownie padł na posłanie.
Krótkie, kasztanowe włosy opadły na czoło i zakryły jego zielone oczy. Muskularne ręce machały w powietrzu bez celu.
   -Niech ktoś zgasi to przeklęte światło...- wymamrotał zaspany. Słysząc kolejne krzyki ojca, wstał wreszcie i z zamkniętymi oczami pomaszerował do jego pokoju. Poruszał się, jakby znał położenie każdego pomieszczenia na pamięć. Tuż pod drzwiami potknął się o swojego owczarka collie. Christopher runął jak długi na ziemię. Pies oczywiście nie ucierpiał, tylko popatrzył na chłopaka z wyrzutami.
Nagle ziemia zaczęła się trząść. Christopher popatrzył spode łba na źródło trzęsienia. Tuż nad nim stał Roran. Umięśniony, krzepki mężczyzna złapał syna za koszulę i postawił go na nogi.
   -Zachował byś chociaż resztki godności!- zagrzmiał, wbijając wzrok w Christophera.
   -Przepraszam ojcze, lecz nie przywykłem do wstawania tak wcześnie.
   -Piąta rano to dla ciebie wcześnie?!- krzyknął plując na twarz chłopaka. Zaraz się uspokoił i poprawił nerwowo królewską szatę. Christopher otarł twarz ze śliny ojca i wyprostował pogniecioną piżamę.
   -A czemu w ogóle mnie zawołałeś, tato?- spytał wreszcie Christopher.
   -Twój nauczyciel magii, powiedział mi, że fatalnie ci ona idzie. Ponieważ pragnę, by mój syn był kiedyś mądrym królem, zamierzam cię wysłać w podróż. Lecz zamiast zwiedzać sobie inne kraje, lub oglądać dzieła sztuki, czy co tam ci jeszcze wpadnie do głowy, to będziesz miał za zadanie odkryć w sobie choć ziarnko magii. Więc... Do zobaczenia Christopher. Do zobaczenia wkrótce. Mam nadzieję...- zakończył Roran i złapał syna za koszulę. Mimo zdziwionej miny i cichych protestów chłopaka, mężczyzna zaciągnął go prawie na siłę pod ogromne mosiężne drzwi i “wyrzucił” go na zewnątrz zamku. Ten stał przez chwilę w miejscu próbując zrozumieć co się właściwie stało. Po odzyskaniu świadomości wszedł z powrotem do budynku i spojrzał na ojca z oburzeniem.
   -Mam iść w pidżamie?- spytał z ironią w głosie.
   -Ech... Dobrze, idź do swojej komnaty i weź coś na drogę co będzie ci potrzebne. A! Twój koń czeka w stajni.
Christopher pobiegł szybko do pokoju i ubrał się w wygodne ciuchy. Przypiął do boku swój szczęśliwy miecz i wziął w rękę łuk razem ze strzałami. Podszedł na końcu do komody i schował do kieszeni sakiewkę pełną złota. Rozejrzawszy się po komnacie, pobiegł wreszcie do stajni.
W pierwszym boksie od wejścia stała piękna klacz o bułanej maści. Chłopak poklepał ją przyjaźnie po szyji i poprawił lekko skórzane siodło. Po chwili zastanowienia wskoczył zaspany na klacz i popędził ją łydkami w stronę miasta.
Drewniane i kamienne domy stały nieruchomo w idealnym układzie. Symetrycznie ustawione okiennice jakby wpatrywały się w przechodzącego. Christopher od razu ruszył w stronę zadbanego budynku na końcu uliczki. Schylił się w siodle i sięgnął po mały kamyczek na drodze. Podniósł się i delikatnie rzucił nim w kierunku małego okienka pod dachem. Po paru sekundach w miejscu gdzie przed chwilą odbił się kamyk widniała głowa zaspanego blondyna.
   -Do końca cię pogieło?! Wiesz która jest godzina?- oburzył się młodzian.
   -Nick! Nicolas! Musisz mi pomóc! Ojciec kazał mi wyruszyć w podróż, by “odnaleźć w sobie magię”, a ja nawet nie wiem gdzie mam iść. Może chciałbyś powłuczyć się ze mną gdzieś po świecie? Albo nawet może uda mi się coś tam osiągnąć...
Chłopak zastanowił się przez moment i odrzekł:
   -Niech ci będzie. Ale sami i tak nic nie wskóramy. Trzeba będzie kogoś poprosić o pomoc, wiesz o tym. Ale teraz poczekaj chwilę. Nie będę przecież ratował świata w pidżamie.- zaśmiał się cicho ze swojego żartu i zniknął z okna.

--------------------------------------------------------------

Oto rozdział numer jeden!
Taki króciutki i chyba bez sensu, ale w następnym będzie się troszkę więcej działo.
Obiecuję.
I jeszcze znalazłam w internecie takie fajne zdjęcie:
słodziak, nie? :3

To do zobaczenia ;)

czwartek, 16 maja 2013

Prolog


Kolejna nowa opowieść...
Kolejna nowa historia...
I kolejni nowi bohaterowie...
Wszystko się zaczyna, jak zwykle, od początku. Tym razem początek znajduje się w najzwyklejszym królestwie w najzwyklejszym kraju. No może nie dla wszystkich centaury i smoki są normalnością, ale dla mieszkańców tego państwa, akurat były. Zresztą, nie w tym rzecz. Chodzi o to, za kim przez całą tę podróż będziemy podążać, kogo losy będziemy śledzić. Otóż, w tym królestwie, o którym już wspomniałam, mieszkał młody jeszcze chłopak, o imieniu Christopher. Świetny łucznik, dobrze władał bronią, lecz co by to była za historia, gdyby się nic nie działo. Tak więc, miał on pewien... jakby to ująć... "problem". Mimo ogromnych starań jego nauczyciela, nie umiał on rozwijać się "magicznie". Czyli po prostu nie potrafił czarować. No i dlatego, jego kochany tato, pragnąc by syn się rozwijał i tak dalej, kazał mu wyruszyć w podróż. Nie taką normalną podróż, ponieważ ojciec kazał mu znaleźć cztery żywioły. Niemożliwe? Przekonajcie się sami zagłębiając się w tą “niesamowitą” opowieść...

środa, 15 maja 2013

Nowe opowiadanie :P

Tak wiem, nie powinnam przerywać opowiadania w połowie, ale mam wenę na inne i już zaczęłam je nawet pisać :P Możliwe, że kiedyś wznowie to, ale to się jeszcze zobaczy ;)
To już niedługo pojawi się prolog i będzie OK ;)

Do zobaczenia :*
i mam nadzieję, że zrozumiecie :D